Andrew A. Michta Andrew A. Michta
4484
BLOG

Sprawa Ukrainy to gra o przyszłość NATO

Andrew A. Michta Andrew A. Michta Polityka Obserwuj notkę 70

Porozumienie w Mińsku nic nie zmienia. Bez pomocy militarnej Ukraina upadnie. Może okazać się, że upadnie również pomimo tej pomocy. Niemniej jednak z punktu widzenia NATO  i bezpieczeństwa Europy bardzo istotny jest sposób, w jaki to się wydarzy.

Szanse Ukrainy na wygraną w walce przeciwko separatystom wspieranym i wyposażanym przez Rosjan byłyby marne nawet bez obecności rosyjskich sił militarnych we wschodnich prowincjach tego kraju. Rok po rozpoczęciu konfliktu, gdy Rosja nieustannie zwiększa liczbę swoich żołnierzy na terenie Ukrainy jest oczywiste, że bez pomocy Zachodu kraj ten wkrótce przegra swoją wojnę. Przeciwnicy wysyłania pomocy militarnej Ukrainie argumentują, że nawet przy  wsparciu Zachodu Rosja i tak ma większe szanse na wygraną. Dodają, że podobnie byłoby przy bezpośredniej konfrontacji z siłami rosyjskimi, a takiemu rozwiązaniu towarzyszyłoby więcej ofiar i powolna agonia kraju. Jeśli mają rację, dlaczego wiec  po prostu nie zrobić tego, do czego nawołuje wielu komentatorów w USA i Europie: odwrócić wzrok i udawać, że nie widzimy jak Putin podporządkowuje sobie Ukrainę?

Odpowiedź jest oczywista: ponieważ cena jaką Rosjanie będą zmuszeni zapłacić za tę wojnę uwarunkuje przyszłość geopolityczną regionu. Kolejne łatwe zwycięstwo Putina znacznie zmniejszy poziom bezpieczeństwa Europy i całego Zachodu.

Konsekwencją łatwego zwycięstwa Rosji będzie natychmiastowy albo postępujący podział Ukrainy. Bez względu na to, jak go nazwiemy – federalizacją, zamrożeniem konfliktu czy tymczasową umową czekającą na poparcie lub odrzucenie w referendum. Jeśli Putinowi uda się doprowadzić do wyraźnego przesunięcia granic państw w Europie Wschodniej przy żadnych (lub bardzo niewielkich) stratach wśród swojej armii, uzyska kolejny dowód na to, że Zachod nie jest w stanie myśleć poza schematami swojej postmodernistycznej koncepcji bezpieczeństwa. Zachęci to zapewne Putina by wykonać kolejny ruch i tym razem wziąć sobie za cel archetypicznego wroga Rosji, czyli NATO. Jeżeli ktokolwiek ma jeszcze wątpliwości co do tego, że rozmontowanie Sojuszu Północnoatlantyckiego jest celem nadrzędnym polityki Putina, wystarczy, że  przeanalizuje jego przemówienia i obejrzy kilka programów na rosyjskojęzycznych kanałach (poza Russia Today, który jest nadawany po angielsku). Tam wyraźnie widać, że w nomenklaturze wewnątrzrosyjskich mediów NATO określa się jako „wroga”, a ukraińską armię jako „legion Sojuszu”.

Przegrana Ukrainy,która, bez pomocy Sojuszu, nadejdzie niebawem,. oznacza rzeczywiste i długofalowe zagrożenie dla bezpieczeństwa Zachodu . Upadek Ukrainy podda w wątpliwość jakąkolwiek nienaruszalność granic oddzielających państwa natowskie od nienależących do Sojuszu. Obali również pogląd jakoby granice państw członkowskich były wystarczająco zabezpieczone dzięki uzgodnionej podczas szczytu w Walii tzw. ciągłej obecności rotacyjnej. W wizji Putina nie ma nic oczywistego jeżeli chodzi o linię podziału zaczynającą się przy zachodniej granicy krajów bałtyckich i idącą wzdłuż Bugu oraz dalej na południe. W krajach bałtyckich żyje rosyjska mniejszość narodowa, którą Putin może próbować wykorzystać do wywołania kolejnej konfrontacji. Po udanej próbie przesunięcia granic trzech europejskich państw, w Gruzji, na Krymie i teraz w rejonie wschodniej Ukrainy, Putin może śmiało przetestować spójność i wolę działania NATO. Co więcej, może to zrobić na swoich zasadach. Warto pamiętać, że przegrana Ukrainy nie oznacza wcale zakończenia całej sprawy. Pozostałe po wojnie ukraińskie państwo kadłubowe dostarczy Europie wielu problemów związanych z pełzającą wojną toczącą się na jej peryferiach; wojną, którą Rosja będzie mogła podsycać i uspokajać wedle własnej woli. Putin wydaje się wierzyć, że jedynie kwestią czasu jest zaakceptowanie przez Zachód rosyjskiego rozwiązania tej kwestii: stopniowego przejęcia Ukrainy, pośrednio lub bezpośrednio, pod całkowitą kontrolę Moskwy.

Bardzo wstrzemięźliwa reakcja Zachodu, którą mogliśmy obserwować przez cały poprzedni rok, wyraźnie pokazała, że Putin ma zamiar szybko dokończyć dzieła destrukcji Ukrainy i tym samym wyznaczyć nowy porządek w Europie Wschodniej. Porządek, który pozbawiony będzie norm prawnych obecnych w Europie przez dziesięciolecia. Wypowiedź rosyjskiego ministra spraw zagranicznych Sergieja Ławrowa podczas konferencji dotyczącej bezpieczeństwa w Monachium miała jasny przekaz: „Cały ten bałagan to wina Zachodu, a jeżeli spróbujecie dozbroić Ukrainę i zmniejszyć szansę na wygraną mojego szefa, Rosja odpowie siłą”. Czy nie przypomina to sytuacji w Gruzji z 2008 roku?

O kształcie kryzysu ukraińskiego zdecyduje determinacja Rosji do zdecydowanych działań oraz obawa Zachodu, że wsparcie militarne Ukrainy spowoduje podwojenie lub potrojenie sił wojskowych przez Rosję. Uzasadnienia takiej postawy należy szukać w prezentowanym przez grupę tzw. „realistów” podejściu do kwestii pomocy Ukrainie ze strony USA.  Argumenty historyczne i geopolityczne pojawiają się w tej dyskusji jedynie po to, by ją ubarwić. Oczywiście jest tak, że jeśli damy bron Ukrainie, Rosja może odpowiedzieć eskalacja walk, dostarczając broń i zwiększając liczebność swoich żołnierzy. Prawdą jest również, że jeżeli Rosja zdecyduje się zmaksymalizować siłę uderzenia, armia ukraińska prawdopodobnie poniesie sromotną klęskę. Dla Europy oraz USA niezwykle ważne jest jednak na jakich i czyich warunkach ta klęska nastąpi.

Przyszłe losy Ukrainy uwarunkują politykę Zachodu, a w szczególności Stanów Zjednoczonych i Niemiec, wobec Rosji. Przede wszystkim jednak pokażą czy NATO wyjdzie z tej potyczki jako prawdziwy sojusz obronny, za który każe się uważać, czy też jako pusty slogan i organizacja słynąca bardziej z konferencji i ministerialnych przemówień niż ze swojego potencjału militarnego. Pamiętajmy: słabość często prowokuje agresję. Kraje natowskie w ciągu ostatnich 5 lat obcięły swoje wydatki na obronę o 20 do 40 procent, podczas gdy Rosja zwiększyła swoje o 80%.

W obliczu rakiet i karabinów oburzenie moralne jest bezużyteczne. Jesli  administracja Obamy nie podejmie dalszych kroków żeby dac bron Ukrainie, może okazać się jednak, że będzie to jedyna odpowiedź Zachodu na poczynania Putina. Niemcy, Wielka Brytania oraz Włochy nie zrobią nic poza nakładaniem kolejnych sankcji ekonomicznych. Francja nie potrafi podjąć żadnej decyzji. A średnie i małe graniczne kraje NATO,  takie jak Polska i kraje bałtyckie, nie mają siły przebicia, która mogłaby zmotywować Zachód do działania. Nawet jeżeli szanse Ukrainy na wygraną są niewielkie, nadal bardzo istotne jest na czyich warunkach wojna ukraińska się zakończy. Jeśli Putin wygra bez większych strat, a oprócz tego uda mu się zasiać niezgodę wewnątrz struktur NATO, odniesie kluczowe strategiczne zwycięstwo ery post-zimnowojennej.

Zachód musi też zdawać sobie sprawę, że nadal bardzo ważną zmienną pozostają mieszkańcy Ukrainy. Większość z nich jest zdeterminowana, by stawiać opór Rosjanom. Dlatego też kryzys ukraiński może eskalować nawet bez pomocy militarnej ze strony Zachodu.  Jeśli jednak Putin nie zostanie zmuszony do poniesienia poważnych militarnych kosztów agresji wobec Ukrainy, wkrótce możemy stać się świadkami początku wiekszej europejskiej wojny.

W tym kontekście nie ma znaczenia, czy Angela Merkel osiągnie swój cel, który nazwała czasowym „zamrożeniem konfliktu”. To tak naprawdę próba uniknięcia konieczności przyznania się do kapitulacji przed Putinem i jego niepisanym planom zwiększenia strefy wpływów na Wschodzie. W całej tej historii nie chodzi tylko o los pewnego niefortunnego kraju w Europie Wschodniej. Stawką jest przyszłość NATO i bezpieczeństwo całej Europy. A jeśli Zachód zbyt szybko skapituluje w sprawie ukraińskiej, może później gorzko tego żałować.

 

© Salon24.pl S.A.

 

Politolog, ekspert ds. bezpieczeństwa, profesor w U.S. Naval War College. Współpracownik Center for Strategic and International Studies (CSIS) w Waszyngtonie. Opinie prezentowane na tym blogu są osobistymi poglądami autora. Stały felietonista magazynu The American Interest. Na tym blogu publikuję teksty pisane specjalnie dla Salonu24 oraz polskie wersje artykułów z "The American Interest".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka