Andrew A. Michta Andrew A. Michta
3447
BLOG

Czas, by wrogowie zaczęli się nas bać

Andrew A. Michta Andrew A. Michta Polityka Obserwuj notkę 52

Ataki w Paryżu to kolejny dzwonek alarmowy dla Zachodu. Musimy bronić swoich granic, stawić czoła wrogowi na jego ziemi i przypomnieć sobie wartości, jakie wyznajemy.

Zorganizowana masakra cywili dokonana przez ISIS w Paryżu stanowi jednoznaczne wypowiedzenie wojny Francji, co wyraźnie stwierdził prezydent Hollande w swoim orędziu do narodu wygłoszonym po atakach. Jest to także wypowiedzenie wojny całej cywilizacji Zachodu, czy to w Europie, czy w Ameryce, czy wreszcie w Australii. Kolejny raz Zachód został zaatakowany przez fanatycznych wyznawców ideologii, której celem jest zniszczenie naszego systemu wartości, stylu życia, a ostatecznie naszych państw i społeczeństw. Nie chodzi tutaj tylko o przestrzeń kulturowej walki o idee; zwolennicy supremacji islamskiej już teraz zgłosili swoje pretensje terytorialne – bezpośrednio w tak zwanym Państwie Islamskim na Bliskim Wschodzie, a pośrednio w Europie i Ameryce, gdzie obecnie strach towarzyszy nam we wszystkim, co robimy, gdzie idziemy i jak żyjemy. W ciągu ostatnich piętnastu lat wiele razy napadali na nasze kraje (nazwaliśmy to „aktami terroryzmu”), zmuszając nas do zmiany tego, jak żyjemy w naszych własnych ojczyznach. Polityczne hasła przekonujące, że jest inaczej, nie zmienią rzeczywistości, którą widać dookoła – wystarczy spojrzeć na kolejki ludzi w skarpetkach grzecznie czekających na lotnisku na kontrolę. Jesteśmy atakowani od niemal piętnastu lat. Podjęliśmy co prawda działania zmierzające do samoobrony na naszej ziemi i poza nią, ale mimo publicznych deklaracji nigdy nie podjęliśmy pełnego zobowiązania, aby zniszczyć naszego wroga. To, co nasi liderzy głośno obwołują „wojną z terroryzmem”, jest raczej zarządzaniem kryzysowym, a nie kampanią nastawioną na zwycięstwo.

Jesteśmy w stanie wojny, która została wypowiedziana nam wszystkim przez wrogów Zachodu – głosicieli supremacji islamu. Naszą odpowiedzią do tej pory była nie wytrwała walka, ale niekonsekwentna, można by powiedzieć protekcjonalna modernizacja i występowanie w roli mentora naszego przeciwnika. Straciliśmy już kilkanaście bilionów dolarów i niezliczoną liczbę istnień ludzkich na projekty budowy państwowości („jeśli tylko poznają zalety demokracji, jeśli tylko dostrzegą szanse gospodarcze, jeśli tylko...”), na ograniczone kampanie przeciwko rebeliantom, których fundamentem były teorie likwidacji przyczyn rebelii (dla „serc i umysłów”, jak gdyby Zespoły Odbudowy Prowincji czy lokalne projekty inwestycyjne mogły mierzyć się z terrorem i ideologiczną atrakcyjnością drugiej strony), a także na kilka poważnych błędów, takich jak inwazja na Irak w 2003 r.

Nadszedł czas zmobilizować nasze społeczeństwa i przygotować się na nadchodzącą rzeczywistość. Oznacza to, że potrzebujemy, i to szybko, działań terenowych na Bliskim Wschodzie przeciwko ISIS – działań, które nie tylko zatrzymają tę organizację, lecz zmiażdżą ją w sposób niepozostawiający wątpliwości. Zachód i jego sojusznicy w regionie muszą położyć kres mitowi niezwyciężonej siły świętych wojowników. Naloty i garstka komandosów tego nie dokonają.

Nadszedł też czas zatrzymać powódź imigrantów zalewającą co dzień Europę, a Unia Europejska powinna jeszcze raz przemyśleć, jak poradzić sobie z tymi, którzy już przybyli. Europejscy liderzy nie mogą pozwolić, by współczucie podważało imperatyw bezpieczeństwa narodowego. Obecne ryzyko jest dla UE zbyt wysokie, by kontynuować obowiązującą de facto politykę otwartych drzwi. Z pewnością wielu uchodźców to ludzie, którzy uciekli z obawy o swoje życie, jednak nie wiemy, ilu dżihadystów przenika wśród nich do Europy. Jeśli wierzyć wstępnym doniesieniom z Paryża, przynajmniej jeden z terrorystów-samobójców przybył z Syrii przez Serbię razem z obecną falą migracji. Musimy współpracować z Turcją, Jordanią i innymi krajami w regionie, by zapobiec przedostawaniu się takich ludzi do Europy, zanim nie zostaną zarejestrowani na miejscu, a także by zawracać tych, którzy stwarzają ryzyko. Sytuacja jest wyjątkowa i wymaga wyjątkowych działań. Demokratyczne konstytucje to nie są pakty samobójcze, a cel obrony państwa i jego obywateli musi być priorytetem. Unia Europejska powinna niezwłocznie zamknąć zewnętrzne granice i nadać najwyższy priorytet rejestracji tych uchodźców, którzy znajdują się już w Europie, i deportacji tych, którzy są emigrantami ekonomicznymi lub którzy stwarzają zagrożenie.

Ostatnim elementem naszej długofalowej odpowiedzi musi być wzmocnienie naszego opartego na wartościach postanowienia stawiania oporu. W aspekcie kulturowym coraz gorzej wychodzi nam przekazywanie kolejnym pokoleniom najważniejszych wartości cywilizacji Zachodu i ich publiczna afirmacja. Postmodernizm w Europie rozbił poczucie konsensusu i solidarności wokół wolności jako wartości fundamentalnej, a nie tylko jako stylu życia czy wyboru konsumenta. Intelektualnie bezbronne społeczeństwo, którego ośrodki kształcenia i media są niechętne jednoznacznej afirmacji kluczowych wartości naszej cywilizacji, nie ma wystarczająco mocnego spoiwa, by skoncentrować się na tej wieloletniej walce i w sposób konsekwentny ją prowadzić.

Nie jest prawdą, że ideały Zachodu zwyciężą po prostu dlatego, że odzwierciedlają pragnienia ludzkości.  Idea wolności musi być naczelną wartością każdego kolejnego pokolenia Zachodu. Demokracja to cenny eksperyment, który zasadniczo zależy od istnienia trwałych więzów społecznych i narodowych, wspólnej tożsamości i świadomości, że wolność i poświęcenie są wzajemnie powiązane i że przywileje wymagają dania czegoś od siebie. Należy pielęgnować społeczeństwa demokratyczne, a ich wartości przekazywać z pokolenia na pokolenie. Historia w dalszym ciągu powinna inspirować, a nie jedynie potępiać ciemne aspekty naszego dziedzictwa.

Z każdym nowym atakiem, niezależnie od wzruszających wyrazów solidarności z całego świata, wolność ludzi Zachodu kurczy się proporcjonalnie do rosnącego strachu. Po paryskiej tragedii naszą odpowiedzią znów była deklaracja, że będziemy żyć jak do tej pory, że zabójcom nie uda się nas zastraszyć ani zmienić naszego sposobu życia i że wolność nie podlega negocjacjom. Jednak rosnący niepokój czuć nie tylko wśród paryżan, lecz także wszędzie indziej w Europie i w USA. Czas odwrócić to równanie. Czas, by nasi wrogowie zaczęli bać się nas.

 

Artykuł ukazał się pierwotnie w The American Interest.
tłum. ©Salon24.pl S.A.
 
 

Politolog, ekspert ds. bezpieczeństwa, profesor w U.S. Naval War College. Współpracownik Center for Strategic and International Studies (CSIS) w Waszyngtonie. Opinie prezentowane na tym blogu są osobistymi poglądami autora. Stały felietonista magazynu The American Interest. Na tym blogu publikuję teksty pisane specjalnie dla Salonu24 oraz polskie wersje artykułów z "The American Interest".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka